The ARMY of BROM
Tytuł rozdziału jest parafrazą tytułu publikacji autorstwa Geralda Broma, ilustratora specjalizującego się w gatunku fantasy gothic. Właśnie jego praca stanowi ilustrację tego rozdziału i jak zapowiedziałem na końcu rozdziału poświęconego SELENOWI zapowiada całkowicie odmienną stylistykę. Mimo, iż Brom nie stroni w swojej twórczości artystycznej od motywów erotycznych to jednak dominuje nastrój grozy, makabry i różnego rodzaju deformacji. Pewnie znajdą się i tacy u których tego typu motywy są w stanie pobudzić napięcie seksualne, jednak spodziewam się że znaczna większość mężczyzn nawet na widok zgrabnej, w znacznej części roznegliżowanej, zakapturzonej wojowniczki, zważywszy na fakt, iż w zakrwawionych dłoniach dzierży odciętą głowę, raczej nie będzie odczuwać seksualnego podniecenia. I właśnie przy tej okazji chciałem napomknąć o ciekawych właściwościach minerału, którego nazwa jest bliźniaczo podobna do nazwiska naszego artysty samouka, rysownika Geralda.
A o co chodzi z tą armią?
Motyw związany z wojskowością pojawi się w kilku miejscach. Ojciec Geralda Broma był pilotem armii Stanów Zjednoczonych, dlatego młody Brom wraz z rodziną mieszkali w bazach wojskowych zlokalizowanych w różnych zakątkach świata (Japonia, Niemcy, Hawaje). Stąd pewnie pochodzą liczne akcenty militarne w jego twórczości artystycznej i dosyć swobodne podejście do tematu śmierci w wyniku spektakularnego krwawego rytuału. Brom współpracował jako konsultant graficzny przy tworzeniu takich gier jak: Doom, Diablo, czy Heretic, a także produkcji filmowych takich jak np. Van Helsing z 2004 r.
No a jaki związek z wojskiem ma minerał któremu poświęcony jest ten rozdział?
W armii Stanów Zjednoczonych podczas wojny w Zatoce Perskiej żołnierzom podawana była substancja o nazwie bromek pirydostygminy. W indeksach farmakologicznych figuruje ona jako lek przeznaczony do leczenia schorzenia o nazwie miastenia (myasthenia gravis). Substancja ta wywiera bezpośrednie działanie cholinomimetyczne (trudne słowo) na mięśnie szkieletowe. Trudne słowo wymaga doprecyzowania. Zdolność do odwracalnego połączenie z wspomnianymi receptorami połączona z ich równoczesną aktywacją zabezpiecza przed działaniem toksycznych substancji, które wykazują taką samą aktywność z tą tylko różnicą, iż tworzone przez nie połączenia są nieodwracalne. Do takich substancji należą między innymi stosowane na polu walki gazy bojowe, takie jak: Sarin, Soman czy Tabun. Profilaktyczne aplikowanie pirydostygminy miało więc zabezpieczyć żołnierzy przed atakiem z użyciem tych zabójczych dla człowieka substancji.
Pobudzenie receptorów muskarynowych powoduje ponadto zwiększenie siły mięśniowej oraz nasilenie reakcji na powtarzającą się stymulację nerwów. Tak więc podobnie jak w przypadku wspomnianej miastenii stosowanie pirydostygminy w postaci soli bromkowej, o czym nie powinniśmy zapominać z racji tematyki tego rozdziału, w znaczącym stopniu zwiększa siłę i wydolność mięśni co wpływało bardzo korzystnie na wydajność żołnierzy w warunkach bojowych. Problem w tym że jak mawia popularna w środowisku medycznym maksyma każdy lek jest trucizną, a ponieważ dawki były zapewne końskie i stosowane przez długi okres czasu, no i jak już parokrotnie wspominałem lek zawierał w swoim składzie aniony bromkowe, u powracających z pola walki zaobserwowano pewne działania uboczne, które określono mianem syndromu wojny w Zatoce Perskiej. Ten zespół objawów dotyczył różnego rodzaju dysfunkcji psychosomatycznych bez możliwości postawienia jednoznacznej diagnozy. Dotyczyły one zarówno przewodu pokarmowego (ból, mdłości, choroba wrzodowa), sercowo-naczyniowego (nadciśnienie), mięśniowego (zespół napięciowego zapalenia mięśni, zespół chronicznego zmęczenia), jak i mózgu (psychozy). Na pewno nie za wszystkie te objawy odpowiedzialny był brom, czy też nawet cały związek w postaci bromku pirydostygminy, ale z racji specyficznego mechanizmu działania, za ich znaczną część zapewne tak. To prawdopodobnie jedna z wielu substancji, które były stosowane w celu "podrasowania" wydajności bojowej, a jak to bywa w sytuacjach ściśle związanych z "bezpieczeństwem państwa" większość materiałów jest utajnionych. No cóż każda profesja niesie za sobą jakieś ryzyko. Chorobą zawodową np. farmaceutów są żylaki, żołnierzy - zaburzenia psychosomatyczne.
Receptory muskarynowe to taki niezwykły twór, który pozwoli nam płynnie przejść do kolejnego zagadnienia związanego z wojskowością. Stanowią one ważny element układu przywspółczulnego, którego głównym mediatorem jest acetylocholina. Właśnie pod jej wpływem struktury te umożliwiają przyłączenie się białka G. Inna doskonale wszystkim znana struktura oznaczona tą samą literą to chyba najpopularniejszy na całym świecie punkt. Jeżeli chodzi o nawiązania do seksuologii to dopiero początek całej rozbudowanej kaskady ściśle związanej z receptorem muskarynowy. Sam termin mnie nasuwa skojarzenie z muskaniem, terminem może niezbyt często stosowanym, jednak w interpretacji mojego starego, dobrego przyjaciela odnoszącym się do ogółu działań związanych z seksualną grą wstępną. Tak więc przystępuję do omówienia wstępnego etapu mojej kaskady skojarzeń. Jeden z typów receptora muskarynowego, a mianowicie M3 odpowiedzialny jest za zwiększenie wydzielania gruczołów takich jak np. ślinianki. Ślinienie się na widok atrakcyjnych kobiet to nie tylko popularny zwrot frazeologiczny, a potwierdzona naukowo reakcja fizjologiczna powiązana z 15% wzrostem poziomu testosteronu w ślinie. Inna niezwykle istotna, szczególnie dla procesu erekcji reakcja związana z receptorami M3 to wpływ na wzrost uwalniania tlenku azotu. Wszystkie skuteczne leki na potencję bazują właśnie na efekcie związanym z tym mediatorem odpowiedzialnym za wypełnienie ciał jamistych. Kolejny motyw ma związek z substancją od której pochodzi nazwa omawianych receptorów, a mianowicie muskaryną. Jest to trucizna o działaniu parasympatykomimetycznym pochodząca z muchomora czerwonego (Amanita muscaria). Symboliki koloru chyba nie muszę tłumaczyć (po prostu amore). Kolejny muchomor, również doskonale wszystkim znany to Amanita phalloides. Kolorystycznie już co prawda trochę odbiega on od miłosnej konwencji, jednak rodzina Phallaceae pod względem kształtu oraz nomenklatury jest w tej materii nie do przebicia. Phallus Junius (sromotnik) to rodzaj grzybów, których nazwa naukowa nawiązuje do charakterystycznego kształtu owocnika. Termin φαλλός (Phallus) wywodzi się z Greki i określa kluczowy dla większości mężczyzn organu, czyli prącie. Nazwa zwyczajowa sromotnik wywodzi się z języka staropolskiego, w którym tak właśnie określano osobę okrytą hańbą lub siejącą zgorszenie, czyli świetnie pasuje ona do osobników o nazbyt rozwiniętym popędzie seksualnym. Polski termin jednoznacznie kojarzy się z ogólnie przyjętym określeniem zewnętrznej części żeńskiego układu płciowego. Tak jak zapowiadałem muchomor sromotnikowy brutalnie przebił swoją jednoznaczną symboliką subtelną miłosną metaforykę Amanita muscaria. Trujący koktail alkaloidowy (muskaryna, kwas ibotenowy, falloidyna, falloina, fallizyna, fallicydyna, amanityna, amanina, amanullina) miesza się z miłosnymi atrybutami. Jak w życiu nic tak skutecznie nie zatruwa umysłu jak miłość i erotyka. Tyle nawiązań z zakresu seksuologii, że już chyba najwyższy czas żeby opowiedzieć o tym jakie antidotum na powszechnie panującą "sromotę" stosowano w Wojsku Polskim.
Trochę inne aspekty związane z działaniem soli bomowych znalazły zastosowanie na terytorium naszego państwa, gdzie głównym celem służby wojskowej jest po prostu jej odbycie, a nie osiągnięcia na polu walki. Brom wykazuje ciekawe działanie na układ hormonalny, głównie związany z męskim hormonem płciowym testosteronem. Jak już zapowiedziałem na końcu rozdziału erotycznego poświęconemu "księżycowemu pierwiastkowi" związki bromu tłumią popęd seksualny. Działanie to właśnie związane jest z wspomnianym testosteronem. Stosowano głównie sole sodowe i potasowe, przy czym największą aktywność pod tym względem wykazuje bromek potasu. Bardzo szybko, skutecznie, ale na szczęście odwracalnie blokuje receptory wiążące hormon luteinizujący, który odpowiedzialny jest za produkcję testosteronu. Dlatego też bromki sodu i potasu wykazują silnie negatywny wpływ na popęd płciowy mężczyzn. A wracając do tematyki związanej z wojskowością to właśnie bromek potasu był szeroko stosowanym środkiem, tym razem w Wojsku Polskim, mającym na celu tłumienie napięcia seksualnego u żołnierzy. No ale testosteron to nie tylko wpływ na libido. Poza działaniem anabolicznym, czy związkiem z kształtowaniem zewnętrznych cech męskich wywiera również wpływ na aspekty emocjonalne takie jak: odwaga, zdecydowanie, śmiałość, pewność siebie, czy skłonność do podejmowania ryzyka. Tak więc sporo tych cech w przypadku działań na polu walki raczej jest pożądana, a stosowanie KBr niestety nie da się ograniczyć wyłącznie do stłumienia popędu seksualnego. Testosteron odpowiada również za negatywne zachowania emocjonalne: agresja, gwałtowność, nadpobudliwość, nieprzemyślane podejmowanie ryzyka, które nawet w armii mogą się nie sprawdzić, a co dopiero w zwykłym codziennym życiu, w domu i w pracy. Zacytuję w tym miejscu pacjenta 13 odcinka 8 sezonu doktora Housa pt. "Man of the House", u którego w następstwie urazu jąder wystąpiło zahamowanie produkcji testosteronu:
"Małżeństwo i karierę zbudowałem na byciu kimś innym ... Jestem bez niego (testosteronu) lepszym mężczyzną".
Dosyć odważna opinia jak na faceta "pozbawionego jaj".Kosmiczne zagrożenie
Przy okazji tematu związanego z cechami wzorowego wojownika i substancjami egzogennymi, które wywierają na nie wpływ podam przykład innego surowca, tym razem pochodzenia roślinnego, który był stosowany przez indiańskich wojowników przed walką. Sproszkowany korzeń maki ze względu na niezwykle bogaty skład aminokwasowo-witaminowo-mineralny (szczegóły TUTAJ) bardzo korzystnie wpływał na wytrzymałość, siłę i odporność, dlatego też obecnie wykorzystywany jest przez NASA jako składnik diety kosmonautów. "Mankamentem", który obecnie zapewnił mace popularność i szerokie zastosowanie jest fakt, iż ze względu na dużą zawartość aminokwasu L-argininy (wspomnianego również w "rozdziale erotycznym") znacznie zwiększa popęd seksualny, dlatego też surowiec ten nigdy nie był podawany indiańskim wojownikom po zwycięskiej bitwie, aby oszczędzić żeńskiej części podbitych plemion ryzyka wykorzystania seksualnego. Jaki wpływ ma maka na załogę statków kosmicznych nie mam pojęcia, istnieje jednak spore ryzyko, że ewentualnie przypadkowo napotkane obce cywilizacje mogą zostać powitane w sposób, którego w Ziemskich realiach raczej nie wypada stosować na pierwszej randce. W trosce o bezpieczeństwo planety ZIEMIA wnioskuję o rozważenie włączenia do diety kosmonautów suplementacji bromku potasu. No chyba, że napotkane kosmitki będą wyglądać jak ta przedstawiona na ilustracji obok autorstwa Broma, wtedy z pewnością Ziemia będzie bezpieczna nawet bez zastosowania bromku potasu.
Receptura apteczna
Także pozostałe bromki, podobnie jak bromek potasu wywierają podobny wpływ na organizm człowieka. W medycynie co prawda sporadycznie, ale nadal pojawiają się recepty na leki recepturowe zawierające w swoim składzie bromek potasu lub sodu. Bromki wykazują lekkie działanie uspokajające, które wynika z zastępowania jonów chlorkowych przez jony bromkowe w neuronach. Następuje hiperpolaryzacja błony komórek nerwowych, a w efekcie prowadzi to do zahamowania niektórych czynności ośrodkowego układu nerwowego. Obok skład mieszanki recepturowej, ponownie udostępniony dzięki uprzejmości znanego Wam już z rozdziału o borze (proszę nie mylić zastosowanego zwrotu z zawołaniem w wołaczu: "O Boże!") pacjenta z odparzeniami. Biedny schorowany człowiek, a pomaga mi jak może. Kompozycyjnie w tym miejscu bardzo by się ładnie wpasowało powtórzenie wołaczowego zawołania, jednak ponieważ nie należy nadużywać imienia Pana Boga na daremno, przypomnę o borze (nie czytałeś jeszcze - przeczytaj!).
Czy powodem tego, iż recepty lekarskie na mikstury zawierające w swoim składzie sole bromu pojawiają się coraz rzadziej, jest fakt, iż brom charakteryzuje się dosyć dużą toksycznością?
TOKSYCZNOŚĆ BROMU
Słowo brómos pochodzące z języka greckiego, oznacza "mocno pachnący" lub po prostu "smród". Tak więc już sama nazwa w przeciwieństwie do nastrojowego, romantyczno-erotycznego klimatu selene również budzi całkowicie odmienne emocje, które doskonale korespondują z działaniem wygaszającym libido bromków i przerażającą twórczością Geralda Broma. Tak jak to sugeruje nazwa brom to brunatnoczerwona ciecz o ostrym, bardzo nieprzyjemnym zapachu. W dużych ilościach czysty brom jest silnie toksyczny. Jego izotop brom-82 wykazuje średnią radiotoksyczność. Stanowi zagrożenie dla całego organizmu, nie wykazuje zwiększonego powinowactwa do któregoś konkretnego organu, brak więc narządu krytycznego. Trochę postraszyłem tą toksycznością, ale przy zachowaniu bezpiecznych dawek jony bromkowe, które mają zastosowanie farmakologiczne nie są szkodliwe. Warunkiem jest zachowanie odpowiedniego stężenia, które nie przekracza tego obecnego w wodzie morskiej (65 ppm). W przyrodzie bromki występują właśnie w wodzie morskiej oraz jako zanieczyszczenie piasku morskiego i pokładów soli kamiennej, które to również stanowią pozostałości po wodzie morskiej, która to niegdyś zalewała tereny obecnych kopalni. We wszystkich tych przypadkach bromki występują w formie soli sodowej.
Trochę więcej na temat morza, nebulizacji i soli znajdziecie w rozdziale poświęconym jodowi . W tym miejscu przy okazji informacji dotyczącej rozsądku w doborze dawek zwrócę uwagę na pewne zagrożenie, które związane jest z stosowaniem leków wziewnych (nebulizatorów). Bardzo powszechne jest obecnie stosowanie leków zawierających w swoim składzie substancję o nazwie ipratropium, która podobnie jak wspomniany powyżej lek stosowany w leczeniu miastenii również występuje w postaci soli bromkowej. Bromek ipratropium podobnie jak pirydoksyna działa za pośrednictwem tych samych receptorów muskarynowych, tylko że on ma akurat za zadanie blokować je prowadząc w konsekwencji do rozkurczu mięśniówki w obrębie dróg oddechowych (logiczne prawda? pobudzenie generowało skurcz miocytów, blokowanie rozluźnia je). Przy sporadycznym stosowaniu nie ma powodu do obaw, działanie w zamyśle ma ograniczać się do mięśniówki w obrębie układu oddechowego, jednak problem w tym, że leki te są również przepisywane małym dzieciom, których organizmy cały czas się rozwijają i są bardziej wrażliwe na ewentualne efekty uboczne (Więcej w artykule o jodzie), a fakt, że coraz częściej tego typu kuracje stosowane są przewlekle, a dawki znacznie zawyżane, nawet przez samych pacjentów, zaczyna budzić poważne obawy. Tak więc przestrzegam przed pozbawionym zdrowego rozsądku stosowaniem leków i przypominam o opisanym wyżej syndromie wojny w Zatoce Perskiej.
Sole lecznicze
Pojawił się temat wody morskiej, zawartych w niej soli i pokładów soli kamiennej, dlatego też warto by w tym miejscu wspomnieć o zastosowaniu soli leczniczych, w których jak wspomniałem powyżej występuje również brom w postaci bromku sodu. Zastosowanie lecznicze to przede wszystkim różnego rodzaju dolegliwości skórne takie jak np. łuszczyca, czy wyprysk (kąpiele lecznicze), choroby reumatyczne, stany zapalne i nerwobóle (korzystny wpływ na przewodnictwo nerwowe), choroby naczyniowe z zaburzeniem krążenia obwodowego, a także schorzenia układu oddechowego i zatok, w których to roztwory soli stosuje się w formie inhalacji. W aptekach dostępne są sole jodowo-bromowe, które nadal cieszą się dużą popularnością wśród pacjentów np. Bocheńska, czy Iwonicka. Zabytkowe kopalnie soli (Wieliczka, Bochnia) promują swoje walory uzdrowiskowe bazując właśnie na dobroczynnym wpływie solnych pokładów na funkcjonowanie górnych dróg oddechowych. Polecam sprawdzić, czy to faktycznie działa, a jeżeli nie to samo zwiedzanie jest bardzo ciekawym doświadczeniem, a klimatyczne, ciemne, wąskie korytarzyki świetnie pasują do stylistyki prac Broma. Uważajcie więc na czające się w zakamarkach zdeformowane kreatury.
Temat morza, składników wody morskiej, soli leczniczych, a także soli kuchennej pozwala mi zapowiedzieć kolejny rozdział pod zagadkowym tytułem "Purple Haze", którego bohaterem będzie JOD. Porzucimy na moment fascynujący świat gothic fantasy wykreowany przez Geralda Broma i przeniesiemy się do pięknego podmorskiego świata halucynacji.